Navi |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
20-10-2013
Walczę z polską służbą zdrowia. Mam dyskopatię od marca 2012 roku. Do początku października tego roku jakoś funkcjonowałam, ale mój stan się pogorszył. Wylądowałam na zwolnieniu lekarskim i:
08-10-2013, kiedy to nie byłam w stanie już nawet się ubrać, lekarz rodzinny przepisał mi prochy na ból, wystawił L4 na tydzień i dał skierowanie na standardowe zabiegi rehabilitacyjne. Przy pożegnaniu dodał, że widzimy się za tydzień po nowe L4.
(Czas oczekiwania na zabiegi to nie mniej niż 3 miesiące - udało mi się załatwić cuś na 04-11-2013 - mega szybko. W tym czasie jednak nie jestem zdolna do pracy, więc mam cierpliwie czekać przedłużając zwolnienie i biorąc silne leki przeciwbólowe. Żadnych konsultacji i badań. Tak na marginesie - poprosiłam Go o wykonanie profilktycznych badań krwi, trąbią w mediach, żeby się badać, no to i ja się zbadam wreszcie po 3 latach. A co mi tam - zaszaleję. Najpierw zapytał, czy coś mnie boli, dolega, następnie stwierdził, że dzisiaj już się takich badań nie robi, że niko,u to niepotrzebne, etc. Osłupiałam)
10-10-2013 wybrałam się do tegoż lekarza po skierowanie do neurologa, ponieważ mój stan w ogóle się nie zmienił. Wybrałam się również ze względu na zamiar całkowitego rozprawienia się z chorobą. Znając realia poprosiłam Pana Doktora, aby dopisał na kwitku magiczne "CITO".
Odpowiedział, że "CITO to wie pani, prywatnie"... Myślę sobie więc - Co ja tu w takim razie robię? Skoro wszystko można szybko prywatnie. W takim razie cudownie. Jestem idiotką. Myślałam, że skoro przyszłam się leczyć w państwowej poradni, to znaczy, że nie chcę prywatnie. Albo jeszcze inaczej. Ze względu na to iż bardzo dużą część moich zarobków pochłonął NFZ, to nie stać mnie już na leczenie prywatne i dlatego kurwa właśnie jestem tu, a nie tam. Odebrałam nowe L4 na kolejny tydzień i wróciłam do domu. Obdzwoniłam prawie wszystkie przychodznie oraz oddziały szpitalne z błaganiem o przyjęcie i zbadanie. Wszędzie "odbijałam się od drzwi" i wszędzie usłyszałam, że tylko z dopiskiem "CITO" - hmmm 
W paru przychodniach była jeszcze opcja przyjścia i czekania, aż wszyscy planowani pacjenci zostaną przyjęci i Doktor łaskawie się zlituje. Dodam, że siedzenie przez ponad pół godziny doprowadza mnie do łez, a co dopiero 5-6h w poczekalni na twardej ławce...
14-10-2013 mój tata zdenerwowany poszedł do Lekarza i wrócił z moim skierowaniem do neurologa z dopiskiem "CITO". Zadzwonilam do jednej z przychodni, zapisałam się na następny dzień.
15-10-2013 trafiłam w łapki dość surowo wyglądającej pani doktor neurolog z 30-letnim doświadczeniem. Pani doktor ta obejrzała moje dotychczasowe wyniki, po czym gruntownie mnie przebadała (oj bolało) i postawiła plan niezbędnego działania. Wszelkie zabiegi rehabilitacyjne, masaże i zastrzyki nic mi już nie pomogą (jakby to było coś nowego).
Wymagam operacji.
Wystawiła mi skierowanie do szpitala powiatowego, aby ten przeprowadził mi konieczne badania (przede wszystkim rezonans magnetyczny), a następnie tenże szpital miał mnie skierować do wojewódzkiego w celu wykonania operacji na kręgosłupie.
Było już późne popołudnie, więc wróciłam do domu i stą zadzwoniłam do dyżurki lekarskiej z zapytaniem, o której godzinie przybyć. Lekarz, wiedząc po co mam być przyjeta podał godzinę 10-11:00 nastęonego dnia.
16-10-2013 , godzina 10:30. Zameldowałam się ze skierowaniem i spakowaną walizeczką w szpitalu powiatowym. Pan Doktor, z którym de facto rozmawiałam poprzedniego dnia oznajmij mi, że nie może mnie przyjąć, ponieważ od 3 tygodni przyjmują tylko pacjentów z zagrożeniem życia lub poudarowych.... Wkurw i łzy, ponieważ jazda w samochodzie i wszelkie przechadzki z parkingów itd, są dla mnie bardzo bolesne. Wkurw, bo dlaczego nie powiedział mi tego przez telefon poprzedniego dnia?! Następnie przyszła młoda pani doktor w celu przeprowadzenia badania. O niczym innym nie marzyła, jak o kolejnym rozbieraniu i ubieraniu się i kolejnym tarmoszeniu moimi kończynami... Po wykonaiu badania, stanowcza pani doktor stwierdziła, że wystarczą zabiegi rehabilitacyjne, masaże oraz zastrzyki i McKenzie - taka metoda ćwiczeń, która u mnie akurat podziałała odwrotnie... Wyjaśniłam jej, że ja się w ten sposób już leczę 1,5 roku i nic to nie daje; że jestem mamą samotnie utrzymującą/wychowyjącą dziecko i nie mogę sobie pozwolić na długie chorowanie co pewien czas (bo który pracodawca potrzebuje takich pracowników), jak również obawiam się, że podstawa organizmu, jaką jest kręgosłup nie wytrzyma i wyląduję na wózku inwalidzkim, co też jest możliwe bardzo, a wtedy już nie będę na tyle "zaradna życziowo" aby utrzymywać i wychowywać dziecko (przy tym fakcie wspomnę, że w naszym kochanym kraju absurdów zabierane są dzieci rodzicom, ponieważ nie posiadają oni samochodu, którym mogliby dowieźć dziecko do szpitala w nagłym wypadku - a ja zawsze myślałam, że od tego są karetki, nic to głupia jestem).
Na rewersie skierowania pani pseudo-doktor napisała swoje zalecenia dotyczące mojego leczenia i się ze mną pożegnała.
Zaraz po wyjściu ze szpitala pojechałam do Pani Neurolog, która owe skierowanie wystawiła.
Nie obyło się bez czekania - 2 godz. Trafiłam spowrotem w ręce Pani Doktor Neurolog.
Zdenerwowała ją koncepcja młodszej pani doktor. Wystawiła mi kolejne skierowanie, tym razem bezpośrednie do Wojewódzkiego Szpitala. Przepisała mi również jeszcze silniejsze prochy przeciwbólowe i 2 zastrzyki. Zastrzyki, które można brać raz na 3 dni. Pierwszy wzięłam właśnie w środę. Pomógł tyle, że przestała mnie boleć skóra na plecach podczas dotykania... (Ale to szczegół)
17-10-2013 Pojechałam do WCM-u ze skierowaniem. Tam w izbie przyjęć pan miły po wykonaniu telefonu na neurochirurgię stwierdził, że muszę najpierw zostać przebadana w ich przychodni. Na szczęście tego samego dnia, ale na nieszczęcie 4 godz. później. Poczekałam.
Pan Doktor Neurochirurg na podstawie wyniku badań z zeszłego roku oraz krótkiego, mało inwazyjnego badania stwierdził, że operacja jest konieczna, jednak niezbędny będzie aktualny wynik badania MRI (Rezonansu).W tym też celu wystawił mi skierowanie z dopiskiem "CITO".
Wystawił mi również skierowanie na oddział w WCM-ie, z poleceniem, aby się zapisać, jak już będę miała wyniki owego MRI. Widząc mój stan fizyczny na dowidzenia zaproponował załatwienie dla mnie karetki, która odwiezie mnie do domu (bagatela prawie 40km dalej). Odmówiłam. Wyjaśniłam, że przywiozła mnie mama, zresztą wszędzie od początku całej historii tej mnie woziła, ponieważ ja nie jestem w stanie...
Cdn...
27-09-2013
Na stronie głównej pojawiła się zmiana. Zamiast "Złotej myśli"( to tam po prawej stronie jakieś 20 cm od góry strony * serwis "stronygratis.pl postanowił dorzucić kolejną reklamę, więc teraz 20 cm + reklama ) ukazywać się będą systematycznie (lub nie) "Absurdy absurdów". Wrażliwych z góry przepraszam za treść.
12-02-2012
Na stronie głównej pojawiła się zmiana. Zamiast "Złotej myśli"( to tam po prawej stronie jakieś 20 cm od góry strony) ukazywać się będą systematycznie (lub nie) "Absurdy absurdów". Wrażliwych z góry przepraszam za treść.
21-08-2011
W zakładce "Czas we własnym wykonaniu" pojawił się nowy
rozdział. Pisało się go z wielkim trudem, tym bardziej właśnie
uważam to za sukces.
05-08-2011
W zakładce "Różności" nastąpiły zmiany. Błagam o cierpliwość
w stosunku do formatu tekstu. Ostatnio zmuszona jestem redagować stronę w pseudoprzeglądarce IE i jakoś tego nie ogarniam.
26-07-2011
W zakładce "Moje wypocinki" pojawił się nowy wiersz. Zaczęłam go pisać dokładnie 04 lipca i następnego dnia skończyłam. Dość długo wahałam się, czy powinnam go "udostępniać".
Postanowiłam jednak, że się "obnażę". Miłego czytania.
22-07-2011
Na stronie startowej nad "chmurkowym" obrazkiem, na niebieskim pasku znajdziecie tekst opisujący: chwilowy humor/ info na "teraz". Taki sobie po prostu "status", powiedzmy 
19-07-2011
Pojawiła się nowa podstrona.
"Czas we własnym wykonaniu" ma znaczyć tyle, co "z biegiem losu".
I znów, kto bywał, ten widział, że nie pierwszy raz zabrałam sie za pisanie prozy.
Tym razem jednak postanowiłam stworzyć pewnego rodzaju "pamiętnik", do którego z upływem czasu będę "dorzucać" tekst.
Prosząc o cierpliwość dziękuję za odzwiedziny...
07-07-2011
Kto bywa ten zauważył, że zebrało mi się na zmiany.
Stronę edytuję o różnych porach, w związku z czym przepraszam za utrudnienia i wszelkie niemiłe niespodzianki podczas przeglądania zakładek. 
03-06-2010
Uprzejmie informuję moich drogich gości, że od dzisiaj dostepny jest dla wszystkich dodatek "Komentarze". Opcja włączona jest w podstronach zakładek:
=> Moje wypocinki
=> Książki, książki, książki...
=> Różności.
Uprasza się przy okazji, aby zacni, którzy zdecydują się cokolwiek skomentować, robili to zgodnie z przyjętymi moralnymi zasadami, czyli: jak bluźnić na treść, to z klasą 
|
|
|
|
|
|
|
8563 odwiedzający tę stronę to właśnie ty :) |
|
|
|
|
|
|
|